Vittorio Messori (VI)






Wśród zastrzeżeń wobec chrześcijaństwa jest jeszcze inne, jedno z najczęstszych (a także znajdujących posłuch w ostatnich czasach). Istnieje mianowicie pogląd – wysuwany zawsze, lecz dziś, w klimacie pluralizmu i ciągłych kontaktów z innymi kulturami, szczególnie głośny – zgodnie z którym jakaś religia jest tyle samo warta co inna, ponieważ w gruncie rzeczy uczą one tego samego, choć z odmiennym rozłożeniem akcentów. Skłania się więc nas do konfrontacji różnych „doktryn”, pokazując, jak wydają się zbieżne w podstawowych swych nakazach: modlić się, nie zabijać, nie kłamać, nie kraść, nie popełniać cudzołóstwa, czcić rodziców, być solidarnym z potrzebującymi, miłosiernym wobec słabszych i tak dalej …
[...]
Jest jednak inna „odmienność”, o której zwłaszcza trzeba pamiętać. Otóż chrześcijaństwo, jako jedyna z religii, ma w swoim centrum nie doktrynę, lecz Osobę. Nie jest się chrześcijaninem, gdy przyjmuje się dekalog dany Mojżeszowi lub ten „manifest programowy” jakim jest tak zwane Kazanie na górze.

Przyjęcie tych tekstów „etycznych” jest jedynie skutkiem przyczyny, jaką jest uznanie najważniejszych treści wiary: osoby Nazarejczyka, skazanego na śmierć, umarłego, ale w końcu zmartwychwstałego. Chrześcijaństwo nie jest kwestią słów, takich jak moralność, prawo, lecz kwestią krwi: Słowo stało się nie „kartą”, lecz „ciałem”.

Nie jest więc prawdą, że – dochodząc do sedna sprawy – jakaś religia „jest tyle samo warta co inna”. Przynajmniej jedna rzecz (czy mam, czy nie mam racji, a to powinno być przedmiotem zbadania, ale w innym artykule) jest z gruntu „odmienna”: proponuje ono wierze nie księgę, zbiór tradycji, teksty prorockie, wskazania moralne, lecz nade wszystko Człowieka, który nie uczy wiary, lecz sam jest wiarą.



Vittorio Messori ~

"Wyzwania Wiary - Teraźniejszość w perspektywie chrześcijańskiej"

0 komentarze:

Prześlij komentarz