Kardynał John Henry Newman (XIV)






"Czy patrzyliście kiedyś na pomarszczoną taflę wody? Czy myślicie, że to drżenie na powierzchni przenika jej głębię? W żadnym razie! Widzieliście lub słyszeliście o straszliwych burzach na morzu? Te sceny grozy i rozpaczy pod żadnym względem nie przypominają łez apostoła i jego bojaźni o stado. Te gwałtowne niepokoje nie sięgają głębin. Toń oceanu, rozległe królestwa wody opływające ziemię są równie spokojne i ciche zarówno, gdy sztorm nadchodzi i gdy ustaje. Podobnie jest z duszami ludzi świętych. Mają w sobie dość bijącego z nich niezgłębionego pokoju; i choć codzienność może sprawiać, że wydają się poruszeni, lecz mimo to w swych sercach zachowują ciszę. Nawet aniołowie radują się z powodu nawracających się grzeszników i, jak możemy dzięki temu przypuszczać, smucą się nad zatwardziałymi grzesznikami, lecz kto mógłby powiedzieć, że nie mają w sobie doskonałego pokoju? Nawet sam Wszechmogący Bóg raczy łaskawie mówić o swoim smutku i gniewie, i radości - a czyż nie jest Niezmienny? I w podobny sposób, porównując to, co ludzkie i Boskie, święty Paweł miał doskonały pokój, gdyż jego dusza osadzona była w Bogu, choć mogły go poruszać życiowe utrapienia. Z tego powodu, jak powiedziałem, chrześcijanin ma w sobie głębię, ciszę, ukryty pokój, którego świat nie widzi - niby jakieś dobro ukryte w oddalonym i niewidocznym dla oka miejscu, trudnym do zdobycia. Tego człowieka nic nie rozprasza - pokój jest jakby najlepszą częścią jego życia, ze wszystkim, co ono przynosi, a gdy jest sam, jest jego rzeczywistym stanem. To, kim jest, gdy opuści siebie dla Boga, jest jego prawdziwym życiem. Może udźwignąć własne istnienie, może (jak to bywa) radować się sobą, gdyż jest to łaska Boża, którą Pan weń wlewa, jest to znak obecności Wiekuistego Pocieszyciela, w którym chrześcijanin się raduje. Potrafi udźwignąć (i znajduje w tym radość) siebie samego w każdym czasie - „nigdy mniej samotny, niż wówczas, gdy jest sam". Może spoczywać nocą z głową na poduszce, wpatrzony tylko w Boga, z sercem przepełnionym uczuciem, że nie trzeba mu niczego - że „jest pełen i obdarzony wszelką obfitością" - że Bóg jest dla niego wszystkim i gdyby On zechciał ofiarować mu w darze nicość, to jeszcze byłoby to dlań zbyt wiele. Trzeba mu w istocie tylko większej wdzięczności wobec Boga, więcej świętości, więcej nieba, lecz myśl o tym, że trzeba mu więcej nie jest dlań kłopotem, lecz powodem do radości. Nie zakłóca jego pokoju świadomość, że może być jeszcze bliżej Boga. Taki jest właśnie pokój chrześcijanina, gdy ogołoconym i niepodzielnym sercem, ze wzrokiem utkwionym w Krzyżu, oddaje się i zwraca ku Temu, dzięki któremu noc staje się tak jasna jak dzień. Święty Paweł mówi, że „pokój Boży będzie strzegł waszych serc i myśli" (por. Ef 4, 7). Strzegł, czyli pełnił straż, osłaniał, kładł się warownym obozem dla obrony naszych serc, jakby chciał trzymać z dala wszelkich wrogów. Apostoł mówi o naszych „sercach i myślach", by przeciwstawić im to, co sądzi na nasz temat świat. Wiele ciężkich zarzutów można postawić chrześcijaninowi i wiele złego można mu uczynić, lecz dana mu jest mistyczna rękojmia i tarcza."



Kardynał John Henry Newman
„Spokojność", Kazania parafialne, s. 994-995.

0 komentarze:

Prześlij komentarz